Dzień Chłopaka tuż, tuż. Kilka słów, wspomnień, miłych słów - zamkniętych w słoiku, na cały rok. Uwielbiam Wasze personalizowane zamówienia, jak
PERSONALIZACJA – masz możliwość spersonalizowania tego produktu, tzn. podania kilku swoich prywatnych powodów, za które kochasz swoją Babcię. Prosimy o taką wiadomość przy zakupie wraz z podaniem swoim prywatnych powodów. Wszystkie teksty są drukowane na wysokiej jakości papierze. Wymiary słoika 365 kartek: 15 x 10 x 10 cm.
Pokazaliście nam, że powodów do dumy, a co za tym idzie - powodów do szczęścia nie trzeba wypatrywać z oddali. Bardzo często są totalnie w zasięgu naszej ręki. Najważniejsze, aby pamiętać, że to od nas zależy, czy poranny jogging, pierwszy lub każdy kolejny raz, zamiana energetyka na zieloną herbatę, czy zaakceptowanie
Fast Money. Ponieważ piszę o nauce optymizmu i tworzę poradniki na temat pozytywnego myślenia, nie mogłam przejść obojętnie obok wpisów moich koleżanek z Klubu Polek na Obczyźnie. Wszystko zaczęło się od Ani z I love Wien, a następnie temat podchwyciły Anna z Czekolada z farszem, Natalia z Biały Mały Tajfun i Dominika z Kierunek Kuba i reszta świata. Dziewczyny poczyniły 50 punktów swoich powodów do szczęścia. Ja postanowiłam wybrać najsilniejsze 10 rzeczy, za które jestem w ostatnich tygodniach wdzięczna. Dach nad głową, posiadanie partnera, rodziny (w tym mojej Lucy) i przyjaciół, a także zdrowie na zadowalającym poziomie pominęłam – nie znaczy to, że tych faktów nie doceniam! Chciałam po prostu wyjść poza moje standardowe (i oby stałe!) przyczyny wdzięczności i tak oto powstała moja lista. Zaznaczam, iż punkty nie są w kolejności według stopnia szczęścia, tylko pisane na spontanie z głowy. Zapraszam do lektury! 1. Robię intensywny kurs niderlandzkiego – oczywiście nie dla początkujących;-). Trzy razy w tygodniu chodzę do college’u wraz z grupą innych obcokrajowców. Mam dwóch fantastycznych nauczycieli. Studiujemy ponad 2 godziny dziennie. I to wszystko ZA DARMO! 2. W końcu mam porządny blender, więc robię zupy i zupy-kremy jak oszalała! Polecam moją zupę krem z pora, a także dwie wersje zupy marchewkowej – na słono z cukinią i na słodko z jabłkiem, cynamonem i pieprzem cayenne (no dobra, ta trzecia to pomysł mojej mamy, która fantastycznie gotuje!). 3. Moje życie towarzyskie ostatnio odżyło! A i nawet regularnie zdarzają się jakieś niewinne flirty, co muszę przyznać podbudowuje moje ego :D 4. Jest lato! To wystarczający powód do szczęścia! 5. Mój luby kupił specjalne szczotki i narzędzia do trymowania Lucy, więc nasza kudłatka nareszcie prezentuje się niczym modelka z wybiegu! 6. We wrześniu lecimy do Norwegii! Nie mogę się doczekać! Nie dość, że to kraj z mojej listy must see, to jeszcze zobaczę mojego starego kumpla – wieki się nie widzieliśmy! 7. Moja holenderska część rodziny powiększyła się. W pierwszym tygodniu czerwca na świat zawitał mały Beniaminek. 8. Jestem ulubioną ciocią siostrzyczki Beniaminka. Muszę przyznać, że chyba nigdy jeszcze w całym swoim życiu nie miałam tak bliskiej więzi z dzieckiem. 9. Mój partner autentycznie spełnia się w swojej nowej pracy. Widzę, jak dużo daje mu to, że robi to, co lubi, że jest doceniany i ważny i że ma dużą niezależność na swoim stanowisku. Jest po prostu traktowany jak ekspert w swoim fachu. Obserwuję go i jego proces przemiany z niepewnego siebie chłopaka, w znającego swoją wartość profesjonalistę. Bardzo mnie to cieszy! 10. Głupota, ale… nie znoszę gołębi, zawsze mnie to ptactwo brzydziło… Z tego powodu nie potrafię wielokrotnie się wyluzować. Skupiska gołębi mnie stresują i zajmują sporą część mojej uwagi. W tym tygodniu udało mi się wytrwać dwugodzinne spotkanie w ogródku na głównym rynku w moim mieście, gdzie roiło się od gołębi, które łaziły dosłownie wszędzie – siadały na stolikach, chodziły pod krzesłami itd. Nie wiem jak tego dokonałam, ale dałam radę ignorować wstrętnych intruzów i koncentrowałam się na mojej współtowarzyszce. Jestem dumna jak paw! :D Wybaczcie natłok wykrzykników, ale jakoś nie potrafię zakończyć tych zdań kropkami. Ich wydźwięk nie byłby wtedy prawdziwy… A Wy jakie macie swoje 10 powodów do szczęścia? :)
Do niedawna, kiedy pytałeś mnie, czym jest miłość i po czym ją poznaję, odpowiadałam z lekkim trudem, że miłość jest wtedy, kiedy martwisz się o drugą osobę i wiele jesteś w stanie dla niej zrobić, bez zastanowienia i nie licząc na rewanż. Głupia byłam, bo i moja miłość była głupia. Nie wiedziałam, że cię kocham tak do końca, bo początkowo kochałam przede wszystkim siebie. Mój hologram rzucany na ścianę zakochanym spojrzeniem mężczyzny. Kochałam swoje szczęście u twojego boku, kochałam przyjemność, którą mi dawałeś pocałunkami i poczucie bezpieczeństwa, kiedy leżałam zwinięta najciaśniej pod tarczą twoich ramion. Kochałam smak nocnych rozmów przy winie i swój policzek pod dotykiem twojej skóry. Siebie kochałam nieustannie, egoistka. Kochałam swoje uczucie do ciebie i dopiero niedawno zrozumiałam, czym tak naprawdę jest miłość. Zaczynam się martwić. Ale nie jest to przykre zamartwianie, paraliżująca umysł trwoga. To przyjemne ciepło, rozchodzące się po ciele, bo chociaż się boję, wiem, że boję się o ciebie, że mój egocentryzm nareszcie został przykryty warstwą kurzu, że jestem gdzieś na szarym końcu listy powodów do zmartwienia. Kiedyś, kiedy jeszcze nasze uczucie rozciągnięte było na płaszczyźnie kolejowych torów, pytałeś, czy o tobie myślę. Odpowiadałam, że tak, nieustannie, ale dopiero teraz wiem na pewno, że nie ma chwili, ułamka sekundy, kiedy nie stoisz tuż obok, kiedy nie oplatasz dłońmi moich skłębionych – bo kobiecych – myśli. Człowiek kocha właśnie wtedy, gdy to sobie uświadomi, gdy dotrze do niego ta prosta prawda, że nie będzie już nigdy autonomiczną jednostką, że już nie działa w pojedynkę, bo ktoś inny w nim zamieszkał. Ty we mnie zamieszkałeś. Początkowo w mojej głowie, a teraz mościsz się wygodnie w moich płucach, krwi, sercu, włosach, zmarzniętych palcach u rąk. Wypełniasz mnie od stóp po czubek głowy, więc pytam: jak mogłabym o tobie nie myśleć? Teoretycznie nic się nie zmieniło. Wyglądam tak samo, w ten sam sposób przybywa mi lat i może dorastam, może dojrzewam, może trochę inaczej smakuję, ale dom ten sam, przyjaciele ci sami, chociaż rozproszeni po Polsce. A jednak patrzę na siebie w lustrze i zauważam coś dziwnego. Patrzę, wpatruję się, nie mrugam. Oczy zachodzą mi łzami od intensywnego patrzenia, ale nie mogę oderwać wzroku od tej nieoswojonej inności. Dotykam włosów, marszczę nos, oblizuję usta. Ja-nieja. Czegoś ewidentnie brakuje. Biust na miejscu. Tyłek? Tyłek jest, może trochę większy niż wczoraj (kobieca przypadłość), ale rażącej różnicy w położeniu nie widać. Nogi proste, kolana sterczą niepewnie, stopy wykrzywione lekkim skurczem od zimna. Przykucam, maleję i przypomina mi się bajka – historia dziewczynki, która malała i rosła. I już wiem. Teoretycznie nic się nie zmieniło. A jednak wyglądam inaczej, kiedy nie widzę za sobą twojego miękkiego odbicia. Mężczyzno mojego życia. Czy wiesz, że tworzysz kobietę od nowa? Kształtujesz ją, budzisz w niej demony na zmianę z łagodnością spojrzenia. Uspokajasz, pobudzasz. Uczysz i sprawiasz, że chce być uczona. Uzależniasz. Pomagasz. I najważniejsze: jesteś. 365 dni. Wystarczyło, bym nie chciała spędzić kolejnych bez ciebie.
365 powodów do szczęścia